SKUTER I INNE POJAZDY

Od dziecka uwielbiałem wszystko, co miało silnik spalinowy. Po latach zrozumiałem, że ten rys odziedziczyłem po ojcu, Wojciechu Bobotku.
Na pierwszym zdjęciu widać moją mamę, Krystynę, na motocyklu K-55. Maszyna radzieckiej produkcji wytwarzana była w Kowrowie od 1956 roku. Pojemność 125 cm3, moc 4,75 KM. Ojciec zakupił motocykl jesienią 1957 roku i po odbiorze sprowadził do domu. Dokładniej — do mieszkania na trzecim piętrze, gdzie wkrótce w kuchni uruchomił silnik. We wszystkie swoje motoryzacyjne poczynania angażował z sukcesem żonę, co oczywiście łączyło się z planami wspólnego podróżowania. Fabrycznie motocykl wyposażony był tylko w siodło kierowcy, wymagał więc przeróbki, czyli zainstalowania siedzenia pasażera i podnóżków. Na zdjęciach motocykl po modyfikacji.


Podróże na K-55 trwały dwa lata. Następny pojazd był dużo praktyczniejszy – francuski skuter o pojemności 150 cm3, peugeot 157B, czyli tym razem luksusowy wytwór motoryzacji zachodniej. Trzeba przyznać, że piękny.


Na tym zdjęciu tata nalewa benzynę z oryginalnego amerykańskiego kanistra wojskowego kupionego na bazarze Różyckiego.


Na tych zdjęciach trasa — tata w charakterystycznej „pilotce” i motocyklowych goglach, mama jedynie w goglach. O kaskach nie było w tych czasach mowy. Bardzo romantyczne wydają mi się te obrazy.


Po kolejnych dwóch latach znów zmiana – tym razem już przesiadka z jednośladów do samochodu. Syrena 102. Pojemność 750 cm3, dwa cylindry, moc 27 KM, niezsynchronizowana skrzynia biegów. Rodzice mieli szczęście, kupili nowy samochód okazyjnie od pana profesora, który wygrał go na loterii.

Na pierwszym zdjęciu tata (z młodszym kuzynem) dumny ze świeżo nabytej limuzyny, to lato 1962 roku. Na drugim piszący te słowa w 1965 roku studiuje z uwagą i podziwem tę wielką, wspaniałą maszynę.


Po siedmiu latach znów krok do przodu. Zamiana syreny 102 na nowocześniejszy model 104. Zsynchronizowana skrzynia biegów, trzy cylindry, moc 40 KM. Tata przyjechał świeżo zakupionym samochodem zimą do Zakopanego, gdzie spędzaliśmy z mamą ferie zimowe. Bardzo chwalił możliwość włączenia tak zwanego ostrego koła (czyli możliwości hamowania silnikiem) i do tej pory pamiętam, że ogólnie byliśmy wszyscy bardzo podekscytowani.

Na zdjęciu ja i syrena w 1969 roku, postój w drodze na wakacje. Jakże ja lubiłem te przystanki — zapach benzyny, rozgrzanego metalu i spalin mieszający się z aromatami lasu, herbata z termosu, kanapka i pomidor, potem powrót do samochodu na tylną kanapę i w drogę. Ekstaza.


Po syrenie w 1975 roku nadszedł czas zaporożca. Samochód radziecki, toporny, ale to już był dla nas początek trochę innej epoki. Nie zachowało się żadne zdjęcie tego samochodu. Po nim przyszły kolejne, a równolegle zaczęła się moja mała motoryzacja — w wieku 15 lat stałem się posiadaczem motoroweru Komar 3. Dlaczego w tak intensywnie fotografującej rodzinie nie ma żadnego mojego zdjęcia na wymarzonym motorowerze — nie wiem. Szkoda.